Mając lat naście każdy z nas miał jakiegoś tam idola. Nie mówię o autorytetach, bo jak się ma siano we łbie to trudno udawać, że się wzoruje na Janie Pawle II albo Gandhim. Ale wszyscy, niezależnie od czasów w jakich dorastaliśmy, mieliśmy swoich wybrańców, którzy w jakiś sposób wpłynęli na nasze życie.


Zazwyczaj osobą, na której się wzorujemy jest ktoś sławny- aktor, piosenkarka, komik. Sławni i bogaci, zupełnie odcięci od rzeczywistości, którzy w naszych głowach przybierają cechy zupełnie wyidealizowane. Dzięki Bogu, wyrasta się z tego, czasem nawet dość szybko, bo nagle się okazuje, że cechy, które im przypisywaliśmy były tym co chcieliśmy w nich widzieć. To się nazywa dorastanie.
Tyle, że ze mną było trochę inaczej, poszłam o krok dalej i moimi wzorami zawsze zostawały postaci fikcyjne.

(źródło: x)

Nie wiem czy ktoś z Was kojarzy w ogóle ten serial, ale dla mnie i mojej mamy to była ta godzina w ciągu dnia, kiedy siadałyśmy i przeżywałyśmy razem problemy Rory i Lorelai. Uwielbiałam tą więź między matką i córką, zawsze lubiłam je porównywać ze sobą i moją Rodzicielką. Rory była kimś kim ja zawsze chciałam zostać- inteligentna, wiedziała czego chce i jak to zdobyć, wszyscy ją lubili i do tego miała w sobie dużo delikatności. Do dziś pamiętam scenę, z odcinka, w którym pojechała zwiedzić Yale i zobaczyła tamtejszą bibliotekę, przez co wpadła w panikę, bo nigdy nie będzie w stanie przeczytać wszystkich książek. Rozpłakałam się wtedy jak bóbr, bo uświadomiłam sobie, że ja też nigdy nie przeczytam tak dużo. Wiem też, że moja mama lubiła sposób w jaki bohaterki rozmawiały ze sobą, bo teraz, po latach kiedy patrzę na to jak wyglądają nasze stosunki. Co prawda, ja osobiście coraz bardziej przypominam Lorelai, ale to przecież nikomu nie przeszkadza.

(źródło: x)

Po Rory Gilmore chyba nikt nie spodziewa się po mnie czegoś innego. Hermiona była, jest i chyba zawsze będzie moim wzorem. Koszmarnie ambitna, inteligentna do bólu i oddana przyjaciołom, dla których jest w stanie złamać swoje zasady. Ulubiony cytat? "Mogliśmy zginąć, a co gorsza- mogli nas wylać!" I wcale nie dlatego, że uważam go za zabawny. W czasie kiedy seria o Harrym wciąż nie była ukończona, mój sposób myślenia był bardzo podobny. Z biegiem czasu ucywilizowałam się i trochę uspołeczniłam, ale pogoń za wiedzą, za byciem najlepszą nadal mi został. Od niej nauczyłam się, że nigdy nie wolno zadowalać się byciem średniakiem, albo wszystko albo nic.

(źródło: x)

Czy ktoś w ogóle pamięta Aparatkę? To była chyba pierwszy serial animowany, który w jakiś sposób pokazał mi, że można mieć różne obsesje, przyjaciół, wkurzające rodzeństwo, trzynaście lat i nie jest to koniec świata. Maria zawsze przypominała mi S., co w sumie bardzo pomagało w identyfikowaniu się z problemami bohaterów. I ok, dobrze, to nie były problemy wielkie i wymagające używania artylerii, ale dla nastolatki, która nie wie co się z nią i dookoła niej dzieje, były problemami na wagę życie i śmierci. Do dziś jestem wdzięczna twórcom Aparatki za powołanie Sharon do życia.

(źródło: x)

Wszystkie dziewczyny z podwórka się w nim kochały, bez wyjątku. Siódme niebo oglądało się dla Simona Camdena, nie dla Matta czy Lucy, bo oni byli za starzy i nie mogłam pojąć ich problemów. Tylko, że ja kochałam się nie tyle w jego ślicznej buźce ile, uwaga uwaga, niezależności i inteligencji. Ot tak dla odmiany. Pamiętam, że zazdrościłam mu tego jak stawiał się rodzicom i jak potrafił argumentować swoje wybory. Poza tym nie był typowym grzecznym blondaskiem obciętym na garnek. 

Lisa Erikson nie ma zdjęcia, ba! nawet rysunku żadnego nie mogłam znaleźć. Ale Dzieci z Bullerbyn wszyscy mniej więcej kojarzą. To była pierwsza książka, którą przeczytałam samodzielnie i zupełnie zakochałam się w przygodach dzieci z Zagrody Środkowej, Północnej i Południowej. Do dziś pamiętam jak zaśmiewałam się do łez czytając o wyprawie do sklepu. Udało mi się nawet przemycić jeden zwyczaj do domu- jubilat nie wstaje z łóżka dopóki rodzina nie przyjdzie zaśpiewać Sto lat! Sposób w jaki Lisa patrzyła na świat zachwycił mnie i pokazał, że proste rzeczy są najważniejsze, że nawet pudełko na sznurku, służące do przesyłania tajnych wiadomości, może być ekscytujące.

(źródło: x)

Yennefer w żadnym wypadku nie powinna być wzorem dla nikogo. Nigdy. Wredne suczydło, które sypia z kim popadnie, a humor zmienia częściej niż facetów. Traf chciał, że mając lat naście pokochałam ją bez granic. Uwielbiam silne charaktery, a jeśli to kobieta, niezależna, która wyraźnie daje do zrozumienia, że mężczyzna nie jest jej do szczęścia potrzebny, to mamy mieszankę idealną. Czarodziejka, która tak naprawdę jest garbuską z krzywym nosem, ukrytą w ciele pięknej kobiety- o dzięki Ci, Sapkowski za złożone postaci. Od niej nauczyłam się, że to ja kieruję swoim życiem i nikomu nic do tego.