Jak to jest, że mam dwadzieścia trzy lata, a wśród moich znajomych to głównie chłopacy są samotni? Nie dziewczyny, które zazwyczaj się w jakiś dziwnych związkach z kolesiami, którzy rozumki mają niewiele większe od orzeszków, nie. Z jednej strony te same dziewczyny opowiadają o tym jak to czekają na księcia na białym koniu, co to ma blond włos i klatę jak Gosling, a z drugiej tkwią w układzie rodem ze Świata według Bundych. Coraz częściej mam wrażenie, że jak facet jest uroczy, lubi swoje studia i jest generalnie dobrym człowiekiem, to to w oczach moich rówieśniczek jest jakiś wybryk natury, którego trzeba omijać szerokim kołem, bo się jeszcze można zarazić. O co chodzi?
Bycie kobietą łatwe nie jest. Kropka. Są takie rzeczy, nad którymi nie panujemy i nie ma co udawać, że jest inaczej. Nie myślimy logicznie, bo górę u nas zawsze biorą emocje. Mamy więcej empatii i z założenia jesteśmy delikatniejsze. Z premedytacją nie piszę o "słabszej płci". I dobrze, i pięknie! Bo to faceci są od logicznego myślenia, co by zadbać o przetrwanie i spokój najbliższych. Natura jest fajna, kiedyś tak sobie wymyśliła i od jaskiniowców dostaliśmy ten podział w spadku. Ale za nic w świecie nie pojmę dlaczego współcześnie gros kobiet (!) uważa, że uczucia=słabość.
(źródło: x)
Jeśli facet okazuje Ci zainteresowanie, gotuje dla Ciebie, opuszcza klapę w kiblu, sam z siebie naprawia kontakty w mieszkaniu i nie zostawia porozrzucanych skarpet w Twoim pokoju, wyjdź za niego. Serio. Ma krzywą jedynkę, za długie włosy, nosi tylko czarne koszulki i generalnie wygląda jak wygłodzony Benedict Cumberbatch, bo natura poskąpiła mu mięśni w miejsce inteligencji i poczucia humoru? A Ty mimo wszystko czujesz te motyle w brzuchu, chociaż nijak nie przypomina Flynn'a Rydera? Trzymaj się go i nie zastanawiaj się nad tym czy przypadkiem gdzieś tam nie czeka na Ciebie książę. Bo nie czeka. Zanim zaczniecie wybrzydzać i wyszukiwać wad spójrzcie na siebie- niewiele z nas wygląda jak Pocahontas czy Roszpunka.
I krew mnie jaśnista zalewa jak słucham opowieści o ideałach z komedii romantycznych. Powiedzmy sobie to raz i wyraźnie- miłość pierdzi pod kołdrą jak zje za dużo kapusty, czasem zdarzy się jej nie umyć zębów wieczorem, bo akurat pracował 10 godzin, żeby mieć za co wziąć Cię na Twoją wymarzoną randkę. Miłość czasem przypomina nienawiść, bo znowu zostawiłeś śmieci na korytarzu. Ale miłość przyniesie Ci ulubioną czekoladę, bo akurat był w sklepie na dole po piwo. I tak, miłość rzyga czasem po alkoholu. Bo widzisz, Miłość to drugi człowiek a nie narysowana kreskówka Disney'a.