(źródło: x)
Gdybym mogła, zamieszkałabym w bibliotece, poważnie. Gdzieś między półkami z tomami opisującymi życie codzienne w średniowieczu, a tymi z fantasy. Na podorędziu miałabym termos z niekończącym się zapasem kakao, koc, a za oknem byłaby ciągle zima. Gdybym mogła. Ale nie mogę. Bo jestem dorosła, mam pracę, obowiązki i magisterkę do napisania. Nie, nie narzekam na swoje życie, absolutnie, tylko chciałabym żeby doba była dłuższa, tak o dwanaście godzin. Dlatego tak źle było mi ze świadomością, że na najbliższe pół roku muszę odłożyć wszystkie książki, na które mam ochotę i zastąpić je naukowym bełkotem o miejscach kultu Słowian i wywodami na temat indoeuropejskiego Dadźboga.
Do czasu.
(źródło: x)
Przechodziłam akurat między półkami z książkami, kiedy zobaczyłam okładkę stylistycznie przypominającą jeden z tomów sagi wiedźmińskiej. Przyjrzałam się dokładniej opisowi Kłamcy i odruchowo chciałam kupić, ot tak, do poczytania. Ale zaraz sobie przypomniałam o magisterce i Świętowicie, więc książka wróciła na swoje miejsce. Długo i dużo myślałam jakby to zrobić żeby przeczytać, ale nie musieć dzielić czasu między publikacje naukowe i prywatne zachcianki. I wymyśliłam- audiobook! Nigdy nie byłam przekonana do tej formy, książka to książka- musi być papier i musi pachnieć. Niestety w tym wypadku poczułam, że albo się przełamię albo naprawdę czeka mnie półroczny detox książkowy. I, jak to mówi moja Rodzicielka, połknęłam bakcyla. Aksamitny głos Krzysztofa Banaszyka nadrabia pachnący papier, a Loki z książki...no cóż, fanką tego boga nigdy nie byłam. Nie mogę znieść jego wersji z Avangersów, (choć uwielbiam aktora odgrywającego tą rolę), generalnie Loki zawsze wydawał mi się irytującym wypierdkiem. A tu Ćwiek stworzył postać ironiczną jak Wiedźmin, złośliwą i przebiegłą jak Tyrion, na dodatek współpracująca z Bożymi posłańcami. I tak, uwielbiam Archanioła Michała w tym wydaniu, co to nie wie kiedy przestać machać mieczem.
I może fabuła nie jest skomplikowana, może postaci nie są głębokie, ale sama idea połączenia przeróżnych mitologii z Boskimi wysłannikami jest jak dla mnie trafieniem w dziesiątkę.Michała denerwował już sam wygląd Lokiego. Kłamca, choć był w Hiszpanii od niecałych dwunastu godzin, zdążył się już dostosować do nowych warunków. Przede wszystkim miał doskonale brązową skórę, co w połączeniu z niemal białymi włosami i brodą dawało niezwykle ciekawy efekt. Do tego żółta koszulka ozdobiona zielono-brązowymi palmami, niebieskie spodenki i czarne klapki. Na nosie okulary lustrzanki, a w ręce trzymał drinka. Z parasolką.Na dodatek, jakby samego wyglądu nie było aż nadto, korciło go, by zadawać dużo pytań. Niewygodnych pytań.– Nadal nie potrafię zrozumieć, dlaczego te wszystkie anioły siedzą na drzewach i udają wrony, zamiast lecieć do swych podopiecznych. Dlaczego ich w ogóle opuściły?Gabriel przejechał ręką po twarzy.– Ile wykonałeś już dla nas robót, Loki? – zapytał.Kłamca wzruszył ramionami.– Po jednym piórku za każdą setkę samobójców, a ja mam trzy piórka. Z jakieś trzysta, jak wychodzi.– I nadal nie zorientowałeś się, że nie każdy ma swojego stróża?Loki chwycił słomkę w zęby i głośno siorbnął.– Jasne, że tak – odparł po chwili. – Ale ci zakładnicy, jak widać, mają. Więc ich ta odpowiedź, chytrze zawarta w twoim pytaniu, nie dotyczy, prawda? Czy źle mówię, wodzu? – skinął głową Michałowi, ale ten tylko burknął coś pod nosem.– To skomplikowana sprawa – stwierdził Gabriel.– Spokojnie możesz opowiadać – zapewnił go Kłamca. – Dopóki nie dowiem się, co jest grane i dlaczego żaden skrzydlaty nie chce się w to ładować, nie kiwnę nawet paluszkiem. Mamy więc mnóstwo czasu.Boży posłaniec westchnął i ukradkiem zerknął na Rafaela. Ten machnął ręką.
Wygląda na to, że jednak audiobooki nie są takie złe.
Odkąd nie ma Boga, anioły nie grają fair. I to tłumaczyłoby obecność Kłamcy...Ocalony po szturmie na Valhallę Loki – adoptowany syn Odyna, patron oszustów i zdrajców – postanawia przystać do zwycięzców i staje się anielskim chłopcem na posyłki.