Weźmy niewielką wyspę, dodajmy dwie bazy wojskowe, podzielmy ją na dwa państwa, pozwólmy nie płacić podatków, wmieszajmy w to trzy wyznania i miasto duchów zajęte przez ONZ. Pozwólmy obchodzić wszelkie możliwe święta, adaptować kulturę Europy i Bliskiego Wschodu, dodajmy baraninę z pieca, oliwki, wino i sheftalię. Z takiego kotła powstaje Cypr.

(Cypr, Kape Greko)

Nie sądziłam, że kiedykolwiek przyjdzie mi spędzić wakacje w kraju, w którym absurd jest czymś tak zwyczajnym, że przestaje dziwić. Lecąc na Cypr, niewiele wiedziałam o wyspie, poza tym, że powinno tam być ciepło, jest tam sporo stanowisk archeologicznych, i że generalnie to greckie wpływy. Och jak bardzo się zdziwiłam.
Na powierzchni ponad 9000 km kwadratowych ściśnięto dwa państwa- Republikę Cypryjską i Turecką Republikę Cypru Północnego. Bardziej niż Cypryjczycy i Turcy, nienawidzą się chyba tylko Żydzi i Muzułmanie. Jakby tego było mało, Wielka Brytania ma tu swoje dwie bazy wojskowe, a ONZ zajęło jedno z najpiękniejszych miast- Famagustę, doprowadzając do powstania miasta duchów, w którym nie mieszka nikt, a niegdysiejsze wielogwiazdkowe hotele straszą na wybrzeżu, bo nie wolno nawet robić zdjęć, o podpływaniu do brzegu nie wspominając.
Mieszkaliśmy w południowej części, tej greckiej, niby bogatszej. Ale mówiąc szczerze, chwilami miałam wrażenie, że nie istnieje coś takiego jak bogatsza czy zadbana część Cypru. Nasz hotel znajdował się w centrum miasta, przy bulwarze ciągnącym się wzdłuż wybrzeża. Hotele przeróżnej maści sąsiadują tam z walącymi się budynkami, ruderami, które ktoś po prostu zostawił. Co najbardziej utkwiło mi w pamięci to spacery po zwykłej części miasta, wystarczyło trafić na ulicę za naszym hotelem żeby poczuć się jak w jakieś zapadłej wiosce w głębi wyspy.

(Larnaka, centrum miasta tuż za bulwarem)

Cypryjczycy nie muszą. Jedyne co się liczy to przerwa na kawę, która jest świętością. Żeby było zabawniej, trzeba strasznie uważać na to jak się zamawia kawę. Na południu to kawa po cypryjsku, na północy po turecku. Broń Boże się pomylić, bo Cię po prostu wyproszą z knajpy. 
Żeby dopełnić obrazu południa nie można zapomnieć o tym, że o godzinie czternastej wszystkie banki, poczty, urzędy są po prostu zamykane, a w środy działają do trzynastej. Część pubów jest zamykana o dwudziestej drugiej, a w niedziele zapomnijcie o obiedzie w restauracji- zamknięte na cztery spusty. Jest to dość zabawne jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że Cypryjczycy żyją tylko i wyłącznie z turystów, ponieważ tam właściwie nikt nie płaci podatków. To ostatnie skutkuje tym, że zachodnie wybrzeże, zwłaszcza Paphos pełne jest Rosjan, do tego stopnia, że ogłoszenia i wszelkie drogowskazy są w trzech językach i trzech alfabetach- greckim, łacińskim i w bukwach.

(Larnaka, bulwar wzdłuż wybrzeża)

Ale poza tym wszystkim, Cypryjczycy są przemiłymi ludźmi. W sumie kto by nie był, żyjąc w takim miejscu i jedząc takie cudowności? Halloumi, oliwki, pity, sheftalia, souvlaki, tony pomarańczy i Commandaria- żyć nie umierać.
O Cyprze można mówić i mówić, więc podręczę Was jeszcze kilkoma wpisami o kraju, w którym obchodzi się każdą możliwą okoliczność, a święto niepodległości wypada w sumie trzy razy w roku.