(źródło: x)
Jeśli tylko uda się nam znaleźć chwilę, wyskrobać trochę pieniędzy i poukładać grafiki, pakujemy z P. plecaki i jedziemy gdziekolwiek akurat są tanie bilety. Uwielbiam te chwile kiedy wysiadamy z samolotu i wiem, że jedyne co będzie nas interesować przez najbliższe kilka dni, to gdzie pójdziemy i co chcemy obejrzeć. I zjeść. Przez lata bycia razem wyrobiliśmy sobie system planowania, jedno zajmuje się dojazdami a drugie planuje czas na miejscu. Pewnie, że to nie są wielkie podróże na drugi koniec globu, ale są spełnieniem naszych małych marzeń. Dzięki P. zobaczyłam Londyn, o którym tak bardzo marzyłam, rozpływałam się w upale na Forum Romanum i zajadałam się gulaszem. Sama pewnie nigdy bym się na to nie zdecydowała.
Ostatnio coraz częściej rozmawiamy o dalszym wyjeździe, gdzieś poza Europę. Z przeróżnych miejsc, na tapecie wylądowała też Tajlandia. Cała ta rozmowa dała mi sporo do myślenia, bo okazuje się, że można być turystą na wiele sposobów.
Możesz być typowym białym turystą, co to się zamyka w hotelu dla białych, wszystko ma podane pod nos i z ośrodka wychodzi tylko po to żeby poznać kulturę, zupełnie nie zdając sobie sprawy z festyniarstwa, które go otacza. Taki człowiek jedzie do Egiptu, Turcji czy innego egzotycznego kraju, zamyka się w pokoju, w najbardziej turystycznej miejscowości tego państwa, a po powrocie twierdzi, że poznał inne kultury. To tak nie działa.
Ja sama jestem zwiedzaczem, czym doprowadzam P. do szału. Każde muzeum, każde ruiny, albo rezerwaty są moje. Nie przepuszczę żadnemu. Lubię zwalać to na karb mojego wykształcenia, ale prawdopodobnie ma to wiele wspólnego z czystą babską ciekawością. Wszystko mi jedno gdzie śpimy, pokój dwunastoosobowy w hostelu czy dwójka w B&B, zupełnie mnie to nie rusza. Póki mogę spróbować lokalnego jedzenia, poobserwować jak wygląda codzienność ludzi i jaka jest ich historia, jestem szczęśliwym zwiedzaczem.
Najbardziej zazdroszczę ostatniemu typowi turystów, którzy mają odwagę jechać w ciemno gdziekolwiek, którzy potrafią spakować plecak, wyjechać gdzie ich niesie i liczyć na szczęśliwy traf. Chciałabym kiedyś wsiąść w samolot i po prostu zobaczyć co się stanie. Nie potrafię tak niestety, póki nie mam pewności, że będę miała gdzie spać wyjazd jest dla mnie nie do zrealizowania. W moim życiu mało rzeczy jest na wariata. Ale mam całe życie przed sobą, prawda?
(źródło: x)