Narzekam. Do szału mnie to doprowadza, ale są takie dni, kiedy wszystko jest nie tak. Pogoda zła, korki, MPK, Teatralka i ten cholerny koleś na rowerze! Ale to są dni, okazyjnie dostaję szału. Przez większą część roku staram się dostrzegać jasne strony tego co dookoła.




Kilka dni temu rozmawiałam ze znajomym, który opowiadał o świętach za granicą, o tym, że wyjeżdża i że to tyle godzin jazdy i w ogóle takie straszne. Trochę go wyśmiałam, wytykając, że mu się prawdziwy Polak włączył. Wszędzie szukamy dziury w całym, naszą cechą narodową jest malkontenctwo, które urasta do takich rozmiarów, że niedługo depresja nie będzie już chorobą, a stanem normalnym w naszym kraju. Praca w kawiarni, gdzie codziennie pojawiają się duże ilości ludzi tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że jesteśmy strasznymi smutasami.
Dlaczego pozwalamy innym decydować za siebie? Dlaczego wydaje się nam, że jak poddamy się losowi, to wyjdziemy na tym dobrze? Albo przynajmniej na zero? Nie wyjdziemy. Na własnym przykładzie wiem, że albo się decyduje za siebie albo kończy się w głębokim dole. Początek ostatniego roku studiów był dla mnie koszmarnie przytłaczający, pozwoliłam sobie dryfować z dnia na dzień, zupełnie nie rozwijając się, nie robiąc z życiem nic konstruktywnego. Z perspektywy czasu wygląda to jak wegetacja. Taka wszechogarniająca, otumaniająca niemoc, która dusi w środku. Nie wiem czy znacie takie uczucie zupełnego bezsensu wszystkiego co robicie. Nie jestem w stanie wskazać palcem momentu, w którym uświadomiłam sobie, że kręcę się w kółko, ale zdałam sobie sprawę, że albo ja albo nic. Zaczęłam kierować swoimi decyzjami zamiast pozwalać innym robić to za mnie. Wiecie, to działa.
W przeciągu ostatniego miesiąca zmieniłam dużo w swoim myśleniu, wróciłam do realizowania planów, które powstały dawno temu. A wszystko dzięki kilku, pozornie błahym, rozmowom. Powoli przestaję być Polakiem. Jedno po drugim, staram się wyplenić schematyczne i wyuczone sposoby myślenia. Z zewnątrz pewnie tego nie widać, ale wewnątrz czuję się dużo lepiej z samą sobą.
Wczoraj na facebooku widziałam życzenia abyście mieli odwagę spełniać swoje marzenia. I do tych życzeń dokładam jeszcze swoją część- abyście mieli odwagę wyjść ze schematów i swoją strefę komfortu.