Uwielbiam spotykać się z S. w różnych miejscach. Jakiś czas temu grzałyśmy tyłki w saunach na Malcie, ale jest to rozrywka dość droga, więc tym razem wylądowałyśmy w kawiarni, o której dużo słyszałam.


Na dzień dobry zostałam zaatakowana masą przeróżnych plakatów, obrazków, portretów i rysunków, które wiszą sobie, jakby nigdy nic na ścianach wokół lady. Trochę to przytłaczające, ale jak się chwilę posiedzi wewnątrz to łatwo zrozumieć zamysł. Wszystko jest czerwone, serio. Czerwone obicia krzeseł i ław, czerwone zasłony odgradzające stoliki, czerwone dywany na podłodze, czerwone ściany. Trudno się dziwić, w końcu kawiarnia funkcjonuje przy teatrze, więc stylizacja na buduar jest jak najbardziej trafna. Idealne miejsce na randkę, kurtyny między stolikami zapewniają duży komfort- robi się tak przytulnie i intymnie. W wystroju wszystkie szczegóły są naprawdę dopracowane- od zdjęć na ścianach po odcienie czerwieni na obiciach.


Pierwszy raz w życiu piłam grzany miód pitny- polecam! Niestety nie było już ciasta (podobno domowy wypiek), więc nie jestem w stanie stwierdzić jak dobre było, ale wierzę na słowo, że bardzo. Porcja lodów, które zamówiła S., była naprawdę pokaźna i podziwiam, że dała radę pochłonąć całe.


Więc jeśli przemarzliście na dworze i nie możecie już patrzeć na breję za oknem, albo po prostu chcecie posiedzieć w uroczym miejscu, gdzie do kolejnych sal przechodzi się przez szafę, Kawiarnia U Przyjaciół to dobry plan na wieczór.