Naprawdę nie chciałam pisać o tym, że jestem za stara i nie rozumiem
świata. Naprawdę. Ale chyba niestety taka jest prawda. W internetach siedzę
sporo, przeczyć nie będę, bo to się mija z celem. I jak tak sobie siedzę i
czytam, bo lubię poznawać ludzi, czytać o nich, o tym co piszą. O tym jak piszą
o sobie. Zazwyczaj wchodzę w te rubryki "O mnie", to daje obraz
blogera. O zgrozo.
Nie miałam pojęcia, że bycie biseksualnym jest modne. Myślę tu głownie o
blogach amerykańskich, na które trafiłam, ale do nas też ta "moda"
dociera. I żeby była jasność- trzeba to napisać zaraz po swoim imieniu i
ulubionym daniu. A i trzeba mieć czternaście lat, albo coś koło tego.
Żeby nie było niedomówień - kto z kim sypia i kto komu co gdzie wkłada jest
mi doprawdy obojętne. To, co mnie przeraża to myślenie takich, bądź co bądź,
dzieci. Można się zżymać na takie określenie, ale "been there done
that". Problem z nastolatkami wpisującymi sobie pod opisy
"biseksulana/y" jest taki, że prawdopodobnie trzy czwarte z nich
nawet nie wie o czym mówi. Tak między Bogiem a prawdą, skąd mają wiedzieć? Do
głów zostało im wtłoczone, że jest homoseksualizm, heteroseksualizm, że
biseksualizm i panseksualizm też. I że wszystko co poza hetero,
"normalnymi", ludźmi jest złe. W Ameryce wiele rzeczy jest skrajnych,
są albo parady równości albo stan Ohio ze swoim konserwatyzmem. Dlatego taki
młody człowiek, często dziewczyna, której chłopak złamał serce, stwierdza, że
nigdy więcej mężczyzn i tak oto ląduje z opisem swojej seksualności na
blogu.
Tak, upraszczam, mam tego pełną świadomość. Wiele razy rozmawiałam ze
znajomymi, w dużej części moimi rówieśnikami, którzy są odmiennej orientacji.
Długie godziny dyskusji, nigdy nie doprowadziły nas do zgody na temat tego czy
"to się wie" od początku, czy raczej to się "kształtuje" w
okresie dojrzewania. Tak czy owak, są ludzie, którzy od początku czują się inni
i są tacy, którzy dopiero po czasie odkrywają co im w środku siedzi. I dobrze.
I pięknie!
Tylko cholera jasna, niech mi nikt nie wmawia, że czternastolatka siedząca
po drugiej stronie drutu, której emocje są cały czas na najwyższych obrotach,
wie, że jest biseksualna. Nie chodzi mi o łajanie nastolatków za to, że szukają
siebie, absolutnie nie. Chodzi mi tylko o powielanie schematów, o bezmyślne pisanie
czegoś "na przekór". Jest tyle osób, które zmagają się codziennie z
własną seksualnością, które są zupełnie zagubione, dla których przyznanie się
oznacza odrzucenie. A takie dziewczątko wpisuje sobie bez pardonu, że lubi
kobiety i mężczyzn.
Strasznie boli mnie to, że robienie z siebie męczennika stało się modne,
podczas gdy jest tyle osób, które chętnie zamieniłyby się na te problemy.
PS- znalazłam sposób na akapity ;)