Dziś krótko, bo szkoda słów na to co właśnie obejrzałam.


Najpierw proponuje zobaczenie TEGO materiału.


         Za pierwszym razem żart jest fajny. Ale jak się z żartu robi żenadę i próbuje ośmieszyć rozmówcę to się robi niesmacznie. Serdecznie gratuluję Filipowi Chajzerowi osiągnięcia dna. Bo nazwijmy to po imieniu- sięgną Pan dna, odgrzewając żart, który mógł być zabawny (choć mnie osobiście nie rozbawił). Powielanie w kółko tego samego to jedno, ale udawanie, że są to „przeprosiny”? Żałosne.
         Materiał z założenia miał ośmieszyć, po raz kolejny, blogerów modowych, a jedyne co Chajzer osiągnął to zrobienie z siebie idioty. Górnolotne opowieści o tym jak to chce poznać i zrozumieć modę, a w efekcie ubieranie się w co popadnie, twierdząc, że przecież tak trzeba „bo modne”. Nie ważne, że nie próbuje nawet zapytać czemu, skąd, jak, o co chodzi.
         Sama mody nie rozumiem, ale też nigdy nie poświęcałam uwagi temu światu. Nie zmienia to faktu, że szanuję ludzi, którzy potrafią odróżnić Pradę od Gucci. Mogę się z nimi nie zgadzać, ale nie próbuję zrobić z nich kretynów.

         Eksploatacja średnio zabawnego pomysłu, ściągniętego z Ameryki, plus tekst na końcu, który miał być przeprosinami, pozostawia niesmak.