A raczej baśń. Poznaję ostatnio Poznań od innej strony. Trochę późno się za to zabrałam, ale wiadomo, lepiej teraz niż wcale.
       
  Jakiś czas temu na ścianę facebookową ktoś wrzucił Baśnie Właśnie. Potem dostałam zaproszenie na ich przedstawienie do Głośnej. Jednym z uczestników jest moja koleżanka, pomyślałam sobie, że wieczór i tak mam wolny, zostałam słomianą wdową na kilka dni, więc co mi tam. Jak dobrze, że ja czasem myślę!
         Okazuje się, że znalezienie Głośnej takie łatwe nie jest. Zabunkrowani i schowani, że o-matko! Zmysł orientacji mam dobry, ale proste to to nie było. A cudowne, niekończące się remonty Kapo/Teatralki/Fredry wcale zadania nie ułatwiają. W każdym razie, kiedy się już człowiek odnajdzie- cudo! Wnętrze zupełnie żadne, serio serio. Podłoga z płyt pilśniowych, kilka kanap, krzesła z odzysku, stoliki sklejko-pilśniowo-niewiadomojakie. Jednym słowem- recycling, a na barze słoik ze „Zbieramy na podłogę”. Poza tym gry planszowe, książki, jakieś gazety. Nie wiem czemu, ale lubię takie miejsca, bez spiny, gdzie nie muszę się bać usiąść po turecku na kanapie, bo przecież „nie wypada”.


         Kiedy przyszłam, ledwo udało się znaleźć miejsca siedzące, a dziesięć minut później, spóźnialscy mogli liczyć tylko na podpieranie ściany. Nagle gdzieś ktoś zaczął śpiewać i wynurzył się kilkuosobowy chórek, Koło Jana. Głowy nie dam, ale myślę, że to gimnazjaliści. Wzbudzili moją sympatię śpiewając klimatyczne piosenki, dopasowane do tematyki Baśni Chłopskich. Nie było idealnie, tekstu nie znała połowa śpiewających, ale ratowali się suflerem z kartkami, więc niech im będzie. Ale za to Szymon Góralczyk, opowiadacz, pierwsza klasa. Facet w niebieskich portkach, długiej koszuli, z pseudo-futrzaną czapą na głowie, opowiadał baśnie polskie, ruskie a do tego przygrywał mu BajaBand (mam nadzieję, że dobrze usłyszałam i zapamiętałam), na swoich perkusyjno-strunowych instrumentach. Bajecznie. Od strony aktorskiej, poprzez klimat aż po muzykę. I ok, może pierwsza opowieść mnie nie zachwyciła i trochę się przestraszyłam, że będzie wiało nudą, ale kolejne historie rozwiały moje wątpliwości. Tak więc dzięki Ci, Szymonie, za wyciągnięcie nie-wiadomo-skąd baśni, których nigdy nie słyszałam, opowiadań, które są na swój sposób urocze. 
         Tak, wiem też, że cały projekt Baśnie Właśnie obejmuje kilka osób, niestety nie dane mi było zobaczyć i posłuchać ich wszystkich. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie znów zawitają do Poznania, co bym się mogła dać ponieść kolejnym baśniom. Jak na razie jestem zupełnie zauroczona Szymonowym głosem.


         I przysięgam, że zdjęcia są nie są robione ziemniakiem tylko telefonem, choć w tym przypadku to raczej różnicy nie widać, niestety. Tak to jest jak się zapomina naładować baterie aparatu.