Jestem w stu procentach pewna, że nikt z Was nie ma jeszcze prezentów dla najbliższych. Ba! Jestem przekonana, że trzy czwarte nawet nie ma pomysłu na nie. Co w sumie powinno być trochę straszne i smutne. Ale ja nie o tym. House powiedział kiedyś, że kupowanie prezentu, zwłaszcza ukochanej osobie, jest pokazaniem jak bardzo mało wiemy o tym kimś. Na początku myślałam, że to głupi i nieprawdziwy tekst, a potem dorosłam.





Nie wiem jak u Was, ale ja mam zawsze za dużo pomysłów na prezenty, a kończy się zazwyczaj tym, że obdarowywany dostaje coś co powstało/zostało kupione pod wpływem totalnej frustracji z mojej strony. No bo przecież na pewno się przyda. Tak, moja kolejna mania- prezenty muszą być funkcjonalne, albo przynajmniej nieść ze sobą jakiś przekaz (zwłaszcza te robione osobiście, nie kupowane). Niby najlepszym pomysłem zawsze jest książka, prawda? Nie. Jest za dużo dobrych wydawnictw albo są po prostu za drogie na kieszeń biednego studenta, a tak by się chciało. Się nie da się.
Od początku- dziewczyny wykreślcie z listy pomysłów wszelkiego rodzaju skarpetki, krawaty, misie-pysie i inny rzeczy, które podobają się Wam. Prezent ma się podobać jemu. Twój wybranek spędza wolny czas przy komputerze? Świetnie, dowiedz się co przy nim robi- gra czy pisze szlaczki? W gruncie rzeczy to istotna różnica. Jeśli to pierwsze -kup mu tą grę, o której ostatnio w kółko mówi, uwierz ucieszy się bardziej niż z wyjazdu na weekend do SPA. Serio. Facet woli spędzać czas strzelając kolorowymi kulkami z farbą do kumpli i ruchomych celów? Dowiedz się czy czegoś nie potrzebuje, chociażby szelek do spodni, co by mu nie spadły w tych chaszczach. Nikt nie wymaga wyposażenia i tysięcy wydanych na superekstra sprzęt, ale sama świadomość, że starałaś się ogarnąć co go w tym bieganiu po lesie kręci, będzie fajne.
Chłopaki z Wami jest to samo. Jasne, biżuteria jest tak uniwersalna, że czasem aż żal jej nie kupić. Tylko jeśli dajecie swojej dziewczynie bransoletki/pierścionki/kolczyki przy każdej możliwej okazji, to traci to efekt. Pamiętasz ten sweter, o którym mówiła przez dwa ostatnie tygodnie, bez przerwy, po to tylko żeby go nie kupić i stwierdzić, że w sumie to nie ma za co? Albo to przedstawienie w teatrze, na którym byli Wasi znajomi i strasznie chciała pójść? A tamta książka/lampka/blacha? Kojarzysz w ogóle co Twoja dziewczyna robi po godzinach? Oderwij na pięć minut wzrok od swoich spraw i zaangażuj się, serio. Kup jej ryzę papieru do drukarki jeśli widzisz, że ma teczki pełne rysunków. Albo opłać prenumeratę czasopisma, które tak namiętnie gromadzi na półce przy drzwiach.
Nie wiem skąd się wzięło takie myślenie, że prezent musi być namacalny, duży i okazały. Nie musi. I nie musi być ręcznie robiony. Ale musi być od Ciebie. Odkąd usłyszałam ten tekst House'a co roku staram się mu udowodnić, że się myli. Jasne, że nie jest łatwo, ale wiecie ile radości daje świadomość, że podarowaliście drugiej osobie coś co świadczy o tym, że ich znacie? To nie tak, że nietrafione prezenty są złe. Są po prostu nietrafione. O ile fajniej jest dawać coś i widzieć szczery uśmiech, a nie słyszeć wymuszone "Och super!"? To jest fajne.
Serio.
Ale jest jeszcze jedna rzecz, którą możecie zrobić. 6 grudnia za pasem, każdy z Was ma grono znajomych, więc raz w roku darujcie sobie Mikołajki jako świetny powód do picia/wydawania pieniędzy i zróbcie coś dobrego. Zrzucacie się po dychę, wchodzicie TU i wybieracie rodzinę. Często się zdarza, tak jak w przypadku Wolsztyna, że tych rodzin jest kilka i przy każdej znajduje się opis całej sytuacji i tego czego takiej rodzinie potrzeba. Przerażające jest to, że najczęściej przewija się żywność. Dlatego raz w roku darujemy sobie coś co w gruncie rzeczy nie jest nam potrzebne, zrzucamy się ze znajomymi po ile kto może i wpłacamy na Szlachetną Paczkę. Pokażcie, że studenci/uczniowie też potrafią się dzielić!

(źródło: SzlachetnaPaczka)