Dlatego kiedy widzę inicjatywy takie jak ta:
uśmiecham się i oglądam z przyjemnością. Bo nie jest mi wstyd.
Długi, ale ładny, prawda? Pierwsze wrażenia? Ciepłe światło, świetne widoki, całkiem nieźle zmontowany materiał, muzyka trochę leży, ale nie można mieć wszystkiego. Więc po co w ogóle ten wpis?
Bo nawet w takim filmiku ludzie doszukują się polityki. Nie wiem jak wielu z Was zauważyło kadr z cmentarzem żołnierzy sowieckich, ale tak, jest w Wolsztynie wielgachny cmentarz, na którym pochowani zostali żołnierze armii radzieckiej. Nawet napisy na nagrobkach są bukwami. Zawsze uważałam, że to całkiem ciekawe miejsce. Mało kto wie, że wcześniej, przed wojną, w tym miejscu znajdował się cmentarz żydowski, mniej-więcej tych samych rozmiarów.
(źródło: google)
Może jako archeolog mam problemy z rozróżnianiem poprawności politycznej, bo dla mnie wszystko co stare jest wartościowe i trzeba o to dbać, ale o co ten cały hałas? O ile rozumiem bunt przeciwko restauracji pomnika Świerczewskiego, tak za nic nie ogarniam co komu przeszkadza kadr z cmentarzem żołnierzy radzieckich w filmie promującym Wolsztyn. Jest duży? Jest całkiem ładny? Tworzy dobry kadr? Miasto dba o niego i co roku są na nim znicze i kwiaty? Tak. Więc? Ujęcie trwa sześć sekund. Sześć.
Dlaczego nawet w tak prostych inicjatywach jak pokazanie ładnego miasta, tylu ludzi doszukuje się polityki i jakiegoś drugiego dna? Czy naprawdę nie można po prostu przyjąć czegoś takim jakim jest/zostało zrobione, bez narzekania? Jasne, że szkoda, że nie pokazano tego miejsca
(źródło: google)
Ale skakanie sobie do gardeł i pisanie złośliwych komentarzy jest chyba trochę reakcją na wyrost. Całość ma pokazać różne miejsca w Wolsztynie, to trochę tak jakby się oburzać, że pokazano tyle kościołów! No bo przecież kogo inspirują kościoły?
Odrobina kredytu zaufania jeszcze nikogo nie zabiła.